poniedziałek, 12 lipca 2010

Cunnilinctio, Cunnilingus, Cunninlynguists... very dirty south.







Na żywo widziałam ich raz- w 2007 roku. Wtedy, znając jedynie 'Will rap food'[2001], byłam ciekawa 'jak chłopaki sprawdzą się na żywo'. Jednak to z jakim uderzeniem wbili na scenę grając 'Hellfire', czy późniejsze wykonanie 'Mic like a memory'( przyprawiające mnie o gęsią skórkę ;)) sprawiło, że stałam się ich permanentnym słuchaczem. Od momentu powstania Cunninlynguists [2000] grupa zaserwowała swoim słuchaczom 4 albumy (+ 4 mixtejpy), spośród których ciężko jest mi wybrać faworyta. Zdecydowanie najmocniejszą stroną składu jest beatmaker -Kno, który z każdą kolejną płytą dostarcza nam sporej dawki nietypowych dla rapu, melodyjnych, często połączonych z żywymi instrumentami bitów. Aktualnie trwają prace nad nowym dzieckiem Lingwistów- 'Oneirology', których efekt w ręce słuchaczy ma trafić jeszcze w tym roku. Opcja tym ciekawsza, że do współpracy nad graficzną stroną albumu została zaproszona holenderska artystka Lois van Baarle, co dodatkowo wzmaga moją ciekawość odnośnie tej płytki...

Kończąc, na potwierdzenie swoich słów podrzucam koncertowe wykonanie kawałka 'Lynguistics' w Sztokholmie (pierwotnie pojawiający się właśnie na płycie 'Will rap food') oraz chilloutowy kawałek 'Sesons' z Masta Ace'm. Polecam, polecam, polecam!



wtorek, 1 czerwca 2010

Warto czekać...

W sieci pojawił się kolejny wyciek, pochodzący z nadchodzącego albumu The Roots 'How J Got Over'. Jak przystało na prawdziwego Rootsofila, uważnie przyglądam się każdej nowince. Numer 'Doini it again', sampluje kawałek Johna Legenda 'Again'. Prawdę mówiąc... nie mam nic przeciwko:D. Cieszę się z takiego obrotu spraw, ponieważ powoli utwierdzam się w przekonaniu, że Questlove i spółka szykują swoim fanom prawdziwą muzyczną bombę. Posłuchajcie tych bębnów, a zrozumiecie co mam na myśli:D Enjoy!

poniedziałek, 10 maja 2010

Talkin 'bout...

Panuje przekonanie, że Hip-hop jest uniwersalnym narzędziem emancypacji i oporu. No cóż... Długo można by na ten temat dyskutować. Jednak mimo całej patetyczności, ciężko się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. A już zwłaszcza po zapoznaniu się z twórczością houstońskiego składu K-otix.

Chłopaki działają od 1992, a każdy z ich czterech albumów odbił się szerokim echem w przesiąkniętych tequilą i zapachem taniego tytoniu salonach południowego Teksasu. I nie tylko... Krytyczne teksty dotyczące sceny (World Reknown; We don't do that shit (...)"), uniwersalny przekaz o pokojowej roli hip-hopu , a przy tym duża pewność siebie i łatwo wyczuwalna szczerość to ich znak rozpoznawczy. Chłopaki nie stronią też od tematów czysto politycznych. Po huraganie Katrina nagrali kawałek o wiele mówiącym tytule George Bush doesn't like black people, w którym to, nie bawiąc się w metafory, przedstawili swój stosunek do administracji ówczesnego prezydenta. Tekstom asystuje dobrze wpisująca się w klimat muzyka Russela "The Are" Gonzaleza (od 2004 poza składem), oparta na funkowych i jazzowych brzmieniach z lat 60-tych. Konwencja bywa nierzadko poważna, żeby nie powiedzieć podniosła (np. My life z cutami wyciętymi z orkiestry symfonicznej - ciary na plecach). Jeśli chodzi o flow - bez szaleństw, ale to wg. mnie wcale nie sprawia, że K-otix, słucha się źle. Wręcz odwrotnie. Kawał dobrego hip-hopu. Polecam.





I mój ulubiony (i bynajmniej nie tylko dlatego, że nagrany we wrocławskim studio White House Records):

sobota, 8 maja 2010

Jeszcze tylko 10 dni czekania...

Dziś w Warszawie odbędzie się koncert Taliba Kweliego. Z pewnością zgromadzeni fani będą mieli okazję posłuchać trochę świeżych brzmień z najnowszego albumu Reflection Eternal. Nie wyobrażam sobie żeby było inaczej. Nawiązując do tytułu notki, chciałem zauważyć, że premiera "Revolutions Per Minute" już za 10 dni. W związku z tym aby umilić nam czekanie,Talib i Hi-Tek nagrali kolejny teledysk. tym razem do utworu "Midnight Hour", na którym gościnnie wystąpiła Estelle. Muszę przyznać, że w numer wkręciłem się od razu, a i video wyszło całkiem nieźle.

Miłego oglądania. Enjoy!

poniedziałek, 26 kwietnia 2010

Pozytywnie zaskoczony, ot tak!

Pyskaty nie należał nigdy do grona moich ulubionych rodzimych raperów. Nie śledziłem jego twórczości jakoś specjalnie. Jakiś czas temu Ziomek podrzucił mi do przesłuchania jego utwór "Bez Granic". Szczerze mówiąc, początkowo moją uwagę zwróciły featy do tego numeru. Włączyłem go i od tamtej pory słucham go coraz częściej...Krótko o nim. Za bit mega cenię Returnersów. Chwiał i Little jak zwykle nie zawiedli. W kwestii EmCees sprawa wygląda tak: Fu, Tomiko i Ero nie powalają swoimi zwrotkami, szczególnie ten trzeci. Ich flow po prostu nie wpada w ten bit delikatnie mówiąc. Poza Fu, nie znam twórczości pozostałej dwójki, i raczej nie poznam;); z kolei Małolat i Pyskaty poważnie mnie zaskoczyli, szczególnie ten pierwszy :). Jego zwrotka jest naprawdę dobra i mam nadzieję, że chłop utrzyma taki poziom już na stałe. Pyskaty wypada zdecydowanie na plus. W porównaniu z tym co prezentował na wcześniejszych albumach, uznaję ten numer w jego wykonaniu za spory progres. Reszta udzielających się raperów przyzwyczaiła mnie do takiej zabawy słowem jaką prezentują w tym numerze. Nie mam zatem żadnych zastrzeżeń względem nich.
Taki hip-hop kocham i taki przyjmuję..."bez granic". Wracam do słuchania! Enjoy!

wtorek, 20 kwietnia 2010

Już nigdy nie doczekamy się kolejnego Gang Starra...

Dla mnie Guru był ikoną nowojorskiego hip-hopu. W dniu jego śmierci, wspominam twórczość tego artysty, zarówno solówki jak i jego współpracę z Primo. Płyta po płycie, klasyk za klasykiem! Miałem swego czasu okazję posłuchać Guru na żywo. Wiele razy podkreślałem, że koncert nie do końca spełnił moje oczekiwania, ale jedna kwestia z tamtego wydarzenia utkwiła mi w pamięci. Guru potrafił jak nikt inny, swoim charyzmatycznym podejściem, budować relacje z publicznością. W tym momencie nadszedł czas wspomnień.

sobota, 17 kwietnia 2010

Kawałek historii kawałka.

Pomyślałem, żeby rozpocząć od płyty, z którą zaznajomił mnie Longer, za co bardzo mu dziękuję, ale będzie tylko o jednym z niej kawałku. Płyta to “Various - 5 - A Selection From The Fat City Recordings Back Catalogue”, wydana na pięciolecie wytwórni Fat City. Mix londyńskiego duetu producenckiego The Nextmen jest świetny pod względem technicznym, choć bez popisów i słusznie, bo jeśli ma być to wybór (też znakomity!) najlepszych tracków, to należy dać się nam nimi nacieszyć, a nie ciąć jak sałatkę jarzynową. Oczywiście odbiegam od meritum.
Trochę mi wstyd, ale dopiero poznając tę płytę usłyszałem utwór ”Sunshine of your love” z 1967, autorstwa bluesowej grupy Cream.

Jednak na miksie Nextmenów pojawił się cover wykonywany przez Spanky Wilson w 3 lata po oryginale i nie boję się powiedzieć, że to jeden z najlepszych coverów, jakie kiedykolwiek słyszałem. Po prostu odpowiada mi w nim wszystko, od brzmienia i wykonania muzyki przez wokal Wilson po aranż.
Zafascynowany tym kawałkiem szukałem i całkiem niedaleko okazało się, że już wcześniej Jimi Hendrix grywał go na swoich koncertach, nie był jednak świadom tego, że miał swój wkład w jego powstanie. Bowiem na pomysł linii basu, która stanowi podbudowę kawałka wokalista i lider Cream (notabene – nie Clapton) Jack Bruce wpadł właśnie po koncercie Hendrixa, na którym miał okazję być. Wykonanie Hendrixa też warte jest polecenia.
Jednak są jeszcze dwa, które znacznie bardziej odbiegają od pierwotnej wersji i chyba jeszcze bardziej zasługują na uwagę.
Znając nieco zespół Living Colour grający mocnego rocka nie jestem zaskoczony ani odrobinę ich rozwiązaniem. Linia basu Bruce’a zagrana tutaj też na gitarach elektrycznych z mocno przesterowanym brzmieniem, bardzo dobrze zgrana z perkusją Calhoun’a brzmi wybornie. Klip obejrzeć też warto z uwagi na to, jaki film z lat 90. promował, dosyć zabawna ciekawostka.
Na zakończenia królowa, a jeśli posłuchacie wykonania z festiwalu w Montreux z 69’ w całości, to zrozumiecie dlaczego. Ella Fitzgerald, o niej tu mowa, umieściła ten utwór na jednej ze swoich płyt i dzięki otaczającym ją znakomitym muzykom i przede wszystkim swoim ponadprzeciętnym umiejętnościom i wrażliwości muzycznej zrobiła z tym numerem to, co tylko królowa może. Panuje nad wszystkim. I chyba muszę zmienić kolejność ulubionych coverów.




Polecam też improwizację Bobby'ego McFerrina
http://www.youtube.com/watch?v=z36CD5iFWRY
I Jimi'ego Hendrix'a
http://www.youtube.com/watch?v=s2TSpusRV-8